Łatwo jest zrezygnować z „dużych” wydatków. Mogę nie kupić tej książki albo nie potrzebuję nowej bluzki lub telefonu skoro stary nadal działa. Jak dla mnie najtrudniejsze jest oszczędzanie na jedzeniu. W końcu jeść trzeba codziennie i nie odłożysz tego na lepszy moment. W takim razie jak zaoszczędzić na jedzeniu i jednocześnie przy tym nie zwariować?
Co więcej, u mnie w domu wcale nie jest tak, że odmawiamy sobie wszystkiego i kupujemy tylko to, co najtańsze. Po prostu kupujemy z głową i nie dajemy się ponieść chwilowym zachciankom. Przynajmniej nie zbyt często 😀 Czasem zdarzy się, że razem z pieczywem kupi się świeżego pączusia…
Po pierwsze ciężko kupować najtańsze produkty, gdy nie jesz mięsa, bo musisz uzupełniać niedobory, które się z wiążą z dietą roślinną. Dlatego jesteśmy zmuszeni poniekąd do dobrego zaplanowania swoich posiłków.
Po drugie trudno chodzić za okazjami, jak mieszkasz na końcu świata w małej wiosce, gdzie do sklepu dojedziesz tylko samochodem. Jednak ta kwestia spowodowała, że musieliśmy przeorganizować swoje zakupy, co sprawiło, że łatwiej nam zaoszczędzić na jedzeniu. Choć odzwyczajenie się od miejskich zwyczajów nie było wcale takie proste na początku. Zwłaszcza że w mieście codziennie rano można było wyskoczyć do piekarni lub Biedronki. Szczególnie kiedy brakło jakiegoś produktu do gotowania. Co więcej, też nie ma co liczyć tutaj na Pyszne, kiedy nie chce Ci się gotować… Teraz jesteśmy skazani na mrożonki lub gotowce schowane w lodówce.
W takim razie, jakie działania mogę Ci polecić, żeby realnie zaoszczędzić na zakupach?
1. Rób większe zakupy raz w tygodniu, zamiast codziennych mniejszych.
Wiem, że z pozoru wydaje się, że małe zakupy to mniejsze kwoty. Jednak to właśnie tylko pozory, a te lubią mylić. Sumowałeś sobie kiedyś, ile takie zakupy wynoszą Cię w ujęciu tygodniowym albo miesięcznym? Polecam sprawdzić, bo możesz się zdziwić. Szczególnie pomocne może okazać się prowadzenie budżetu domowego i zapisywanie wydatków. Robiłam to regularnie, żeby zobaczyć, gdzie nam „uciekają” pieniądze. Udało się wyłapać niepotrzebne produkty i teraz mi wystarczy zestawienie z banku. Zwłaszcza że duużą część zakupów opłacam kartą.
2. Chodź na zakupy z gotową listą produktów do kupienia.
Moja głowa miewa dziury i zapomina o istotnych rzeczach. Dlatego ratunkiem są gotowe listy. Nie musisz do tego ściągać specjalnej aplikacji. Wystarczy kartka i długopis. Osobiście korzystam z aplikacji Asana. Plus jest taki, że partner też ma dostęp do tej listy, więc jak jest na mieście, to wie, co ma kupić. Tylko że lista zakupów jest w tej aplikacji przy okazji, a nie dla niej samej.
Ja na bieżąco spisuje sobie (o ile nie zapomnę), że coś się skończyło i trzeba kupić przy najbliższej okazji. Dodatkowo w dzień zakupów przeglądam lodówkę i szafki, żeby zweryfikować, ile czego kupić. Oprócz tego, co trzeba kupić na obiad, to sprawdzam, czy mamy w domu jakieś zapasowe mrożone warzywa, puszki, makarony itp.
Taka weryfikacja kuchennych zasobów sprawi, że dzięki temu unikniesz pokusie kupowania na zapas rzeczy, które masz. Albo tych produktów, których wydaje Ci się tylko, że nie masz.
3. Zjedz coś przed zakupami.
Serio to największe zło jechać na zakupy z głodem. Wtedy kupuje się więcej i nawet lista zakupów może nie powstrzymać głodu i jego zachcianek. Co więcej, jeszcze w wózku przypadkiem znajdzie się jakaś bagietka czosnkowa albo batonik. Po prostu głodne ciało niepotrzebnie sugeruje Ci kupowanie więcej rzeczy. Choć tak naprawdę wcale nie są one potrzebne.
4. Kupuj tylko to, co potrzebujesz. Nie sugeruj się promocjami typu kup 3 w cenie dwóch.
Doszliśmy do mojego ulubionego punktu. Nie dość, że promocje są czasowe, więc zmuszają Cię, żebyś pofatygował się do sklepu kilka razy, zamiast właśnie raz. To jeszcze każą Ci kupować więcej. Tylko zaraz. Chwila, moment. Czy ja naprawdę potrzebuję 3 paczki masła albo 5 jogurtów? Przecież to zaraz się popsuje. Co więcej, przez kupowanie 3 rzeczy wydajesz tak naprawdę więcej, a nie mniej, bo w końcu kupujesz coś, co teraz nie jest Ci potrzebne.
Mnie też zdarza się nabrać na tego typu promocje, choć staram się chwilę zastanowić czy na pewno tego potrzebuję w tym momencie. Ostatnio zdarzyło mi się skorzystać z promocji na mleko roślinne i tofu, ale po prostu w kolejnym tygodniu nie kupiłam tych rzeczy. Niestety trzeba czasu i silnej woli, żeby przełamać się i nie dać namówić na zbędne promocje, które wciskają nam sklepy.
5. Rób zapasy tylko niepsujących się rzeczy i na awaryjne posiłki, kiedy nie chce Ci się gotować.
Tutaj przechodzimy płynnie do zapasów. To, co pozwalam kupować sobie na zapas to produkty z długą datą ważności takie jak:
- makarony,
- ryże,
- kasze,
- mąka,
- warzywa w puszkach,
- produkty w słoikach np. przeciery, pasty,
- mrożonki.
W ten sposób, jak nie chce nam się robić zaplanowanego na ten dzień posiłku, to możemy zjeść na szybko makaron lub ryż z warzywami. To zawsze ratuje dzień, a nie jest fast foodem 🙂
Choć oczywiście nie jest tak, że żadnych fast foodów nie jemy. Zdarza się, że mam w lodówce jakieś gotowe kotlety, pizze czy frytki w zamrażalce. Wtedy nie katuje się zdrowym jedzeniem, a cieszę się, że udało się zjeść coś sycącego w krótkim czasie.
6. Patrz na cenę nie tylko za sztukę czy opakowanie, ale także za kilogram.
Ten patent stosuję już bardzo długo. Jest bardzo przydatny zwłaszcza w dużych sklepach, gdzie mamy duży wybór produktów tego samego rodzaju. Szczególnie jest pomocne przy produktach sypkich. Zwłaszcza orzechy, nasiona, suszone owoce, ryże, makarony itp. Z pozoru wydaje Ci się, że cena jest niska, a potem się okazuje, że opakowanie wcale nie ma 500 g tylko np. 300 lub 400 g i tak naprawdę za kilogram kaszy jaglanej płacisz więcej. Nie warto.
7. Kupuj sezonowe warzywa i owoce, a zaoszczędzisz.
Nie od dziś wiadomo, że kiedy przychodzi wiosna i lato to zaczynają taniej wszystkie warzywa i owoce, które są hodowane w Polsce. Jeżeli postarasz się tak dopasować swój jadłospis, żeby wykorzystać sezonowość roślin, to finalnie możesz zaoszczędzić. W końcu kto to widział, żeby dawać za kalafiora 12 zł za kilogram, albo prawie 30 zł za paprykę?! 🙁

8. Planuj swoje posiłki na cały tydzień. Uwzględnij to, że czasem nie będzie Ci się chciało gotować.
Trochę się powtórzę. Jednak to wszystko po to, żeby utrwalić to, co ważne. Nikt z nas nie jest idealny i mamy słabsze dni lub wydarzy się coś niespodziewanego w naszym życiu. Zamiast w takiej chwili ratować się zamawianiem drogiego jedzenia, to możesz wykorzystać gotowce schowane na taką chwilę.
Poza tym, z własnego doświadczenia widzę, że planowanie posiłków z tygodniowym wyprzedzeniem bardzo pomaga. Z jednej strony zaoszczędzić pieniądze, bo wiem, co mam kupić na kolejny tydzień, a z drugiej oszczędzam czas. Raz siadam do wymyślania posiłków, a nie kilka razy. Poza tym z partnerem dzielimy się gotowaniem, dzięki czemu też mam dni, w których nie muszę gotować obiadu.
9. Przygotowuj posiłki tak, żeby nie marnować jedzenia. To wyrzucanie pieniędzy do kosza! Albo kompostownika…
U nas w domu jest tak, że najpierw posiłki wymyśla mój mężczyzna, a potem ja swoje dopasowuję do jego. Co mi to daje? W ten sposób, jeżeli on nie wykorzysta w całości brokuła, to ja wykorzystam go do zrobienia szybkiego makaronu z brokułem (pycha!). Jeżeli zostanie otwarta puszka fasoli, to wrzucę ją do chilli lub innego dania itd. Dzięki temu ograniczamy wyrzucanie produktów, zwłaszcza warzyw. Chociaż nasz kompostownik byłby z tego zadowolony 😀
Spójrz na to tak. Kupiłeś już tego mega drogiego kalafiora i wykosztowałeś się 20 zł za główkę. Dodałeś tylko trochę do zupy, ale nadal połowa kalafiora zalega Ci w lodówce. Albo wykorzystasz go do następnego obiadu, albo pieniążki w postaci kalafiora lądują w koszu. Czy warto? Na pewno nie przy tych cenach!
10. Jedzenie przygotuj samodzielnie. Ogranicz zamawianie gotowych posiłków.
Tutaj podejdę do posiłków od innej strony. Czy wiesz, ile Cię kosztuje jedzenie na mieście albo zamawianie pizzy? Dużo. Zdecydowanie więcej niż gdybyś tę pizzę zrobił sam. Jednak pizzy nie musisz robić samodzielnie. Chociaż polecam raz na jakiś czas zrobić. Warto trochę więcej czasu poświęcić i zjeść coś tak pysznego!
Kiedy masz wszystkie produkty oraz plan posiłków, tym łatwiej ograniczyć zamawianie jedzenia przez internet. Twój portfel na pewno Ci podziękuje 🙂
11. Jedzenie na mieście zostaw na specjalne okazje.
Kiedy codziennością jest przygotowywanie posiłków, to nagle okazuje się, że wyjście coś zjeść na miasto okazje się wyjątkową okazją. Naprawdę! Nawet wyjście na burgery może okazać się przyjemną odmianą i można przy okazji inaczej i milej spędzić czas w towarzystwie 🙂
Obecnie ciężko jest znaleźć taki lokal, w którym zjesz solidną porcję poniżej 30 zł. Natomiast gotując w domu, to za taką kwotę możesz przygotować prawdziwą ucztę!
12. Znajdź swoje ulubione i sprawdzone dania. Eksperymenty zostaw na weekend, gdy masz więcej czasu
Chodzi mi o to, żebyś nie tylko planował posiłki, ale też znalazł swoje ulubione dania, które przygotujesz szybko i z chęcią. W ten sposób nie będziesz w tygodniu tracić czasu na wymyśle posiłki, a pizzę czy kopytka zostaw sobie na weekend, kiedy jest mniej obowiązków. Dzięki temu znajdziesz więcej czasu na eksperymentowanie i zrobienie nietypowego obiadu. My z takich dań, które lubimy robić w tygodniu to np.:
- spaghetti,
- makaron po chińsku,
- kasza bulgur z warzywami,
- różne zupy (warzywna, pomidorowa czy krupnik),
- bigos z kapusty pekińskiej.
To tylko kilka dań, ale jak je się robi raz na 2 tygodnie albo i rzadziej to nawet nie zdążą się znudzić 🙂 Natomiast w weekendy często przygotowujemy takie rzeczy, które wymagają dużo krojenia i wykorzystania piekarnika. Ogólnie zajmują dużo więcej czasu. To mogą być właśnie kopytka albo domowa pizza.
Jeżeli chcesz więcej poczytać o inflacji i jak się przed nią uchronić to zapraszam do artykułu Oszczędzanie a inflacja.
Mam nadzieję, że moje sposoby jak oszczędzać na jedzeniu będą dla Ciebie pomocne. Albo, chociaż zainspirują do własnych pomysłów. Jeżeli masz jakieś swoje sprawdzone sposoby, jak robić zakupy i nie przepłacać, to z chęcią się o nich dowiem. Podziel się nimi w komentarzu 🙂
Bardzo dobre. Naprawdę dobrze napisane. Wielu autorom wydaje się, że posiadają rzetelną wiedzę na ten temat, ale często tak nie jest. Stąd też moje miłe zaskoczenie. No i muszę wyrazić uznanie za Twoją pracę. Zdecydowanie będę polecał to miejsce i często wpadał, żeby zobaczyć nowe artykuły.
W czasie poszukiwania w sieci pożądanych informacji znalazłam ten artykuł. Wielu osobom wydaje się, że posiadają odpowiednią wiedzę na ten temat, ale niestety tak nie jest. Stąd też moje miłe zaskoczenie. Chcę podziękować za Twoją pracę. Będę rekomendował to miejsce i częściej odwiedzał, żeby poczytać nowe posty.
Dziękuję za docenienie! Bardzo miło jest przeczytać, że komuś ta wiedza się przydała 🙂